Marketing i reklama mogą wydawać się branżą bardzo prostą. Ot, wymyślenie kilku sloganów, zlecenie czegoś agencji. Jednak niestety to zagadnienia pełne meandrów i pułapek, na które można wpaść. Nie unikają ich nawet największe firmy.
Nieładnie jest ściągać!
Bardzo często wpadki firm, także tych wielkiego formatu, są spowodowane brakiem kreatywności. a raczej po prostu pożyczeniem sobie czyichś pomysłów. Tak było chociażby z krajowym gigantem małych sklepów na zasadzie franczyzy. W swoich social mediach umieścił on reklamy wyraźnie nawiązujące do profilu, który prowadziła prywatnie pracownica jednego ze sklepów. Młoda dziewczyna umiejętnie wpisywała się w abstrakcyjny humor swojego pokolenia i zyskiwała popularność. Oczywiście reklamy silnie inspirowane jej twórczością szybko do niej trafiły, co zaowocowało skandalem. A wystarczyło zgłosić się do autorki z propozycją współpracy.
Nieznajomość realiów szkodzi!
Bardzo często firmy same są sobie winne – szczególnie, jeśli wypuszczają one jakiś produkt lub reklamę na rynek, którego dokładnie nie zbadały. Przykładem jest pewna firma, która w Chinach wykupiła numer telefonu, związany z ich akcją promocyjną nowego produktu – składający się z samych czwórek. Jednak nikt nie dzwonił – otóż okazało się, że liczba cztery jest tam uważana za niezwykle pechową. Inna historia przytrafiła się firmie Gerber, która, jak wiadomo, ma na słoiczku wizerunek dziecięcej buzi. W Afryce jej produkty zupełnie się nie sprzedawały. Okazało się, że z powodu dość dużego analfabetyzmu w tamtych czasach, dla sporej części społeczeństwa nadruk na produkcie oznaczał to, co jest w środku…
Czasami zbyt kreatywnie – nie znaczy dobrze
Niestety, czasami w działach marketingu dużych firm, choć przecież pracują w nich naprawdę tęgie głowy, brakuje kogoś, kto powiedziałby “stop”. Tak było z kampanią sieci komórkowej i bardzo znanej blogerki modowej. Otóż obwieściła ona światu, że ukradziono jej telefon, ale dzięki chmurze może udostępniać zdjęcia złodzieja. Niestety, cała akcja firmie odbiła się czkawką i przyniosła odwrotny efekt od zmierzonego. Fani byli oburzeni, że ich oszukano, a oni pomagali blogerce w szczerej wierze, że została pokrzywdzona.
Wszystko trzeba sprawdzać dwa razy
Czasami firma może zaliczyć gigantyczną wpadkę przez zwykłe niedopatrzenie. Taką właśnie była ta firmy Pepsi z 1992 roku – jedna z bardziej spektakularnych w tym zestawieniu. Cała akcja promocyjna polegała na tym, że firma pod nakrętkami ukryła specjalny kod, który gwarantował nagrodę. Wystarczyło kupić napój. Jednak, prawdopodobnie przez zwykły błąd w druku, tam gdzie kodów miała być limitowana ilość, pojawiło się ich… 400 tysięcy! Cała akcja zakończyła się licznymi pozwami sądowymi i ulicznymi protestami.
Jak widać, ciężko ustrzec się od marketingowej wpadki. Zdarza się ona i małym firmom i gigantom. Czasami jej konsekwencje nie będą poważne, ale czasami mogą być one bardzo znaczące – i dla wizerunku, i dla finansów firmy.