6 powodów, dlaczego nie warto pracować bez wynagrodzenia

6 powodów, dlaczego nie warto pracować bez wynagrodzenia

Na tak postawione pytanie można dać dziesiątki lub nawet setki odpowiedzi. Ale tak długiego artykułu moglibyście nie chcieć doczytać do końca, na czym straciliby wszyscy. A tak to zyskamy wszyscy.

Bo chcemy mieszkać w bogatym kraju

Bogactwo każdego narodu bierze się z pracy jego obywateli – tak można w skrócie przedstawić tezę XVIII-wiecznego filozofa Adama Smitha, autora rozprawy „Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów”. Ale ów Szkot nie miał na myśli pracy niepopartej zapłatą. Zresztą samo sformułowanie ‘praca za darmo’ brzmi trochę jak oksymoron – każdemu rozsądnie myślącemu człowiekowi znaczenie tych słów powinno się wydać wewnętrznie sprzeczne. Zwłaszcza jeśli – jak my wszyscy dokoła – żyje w ustroju kapitalistycznym, czego nie chcieli otwarcie przyznać twórcy obowiązującej konstytucji z 1997 r. Myśleli, że uda im się zaklinać rzeczywistość, posłużywszy się pojęciem społecznej gospodarki rynkowej. Ludzie godzący na pracę za darmo, przyczyniają się do pauperyzacji swego kraju.

Co więcej zdarzają się absurdalne sytuacje, które pokazują, że ten, kto nie chce wynagrodzenia za swą pracę, naraża się na kary finansowe. Swego czasu głośno było o piekarzu z Legnicy, który przekazał na rzecz biednych część niesprzedanego pieczywa (czyli owoce swojej pracy). Ktoś o tym doniósł, pojawiła się kontrola skarbowa i skutek w postaci nałożenia na przedsiębiorcę nakazu zapłaty VAT-u wraz z odsetkami. Sprawa trafiła przed oblicze wymiaru sprawiedliwości, który ostatecznie uznał Waldemara Gronowskiego za winnego, bo jak przekonuje fiskus „działalność charytatywna była jedynie listkiem figowym dla nieuczciwych działań wobec budżetu państwa”.

Bo chcemy żyć na poziomie

Życie każdego człowieka kosztuje. Innymi słowy, każdy z nas żyjąc, generuje koszty. Musi zapłacić za mieszkanie, zużytą energię i wodę. Wśród opłat za media są także telefon, internet i telewizja. Do tego dochodzą koszty transportu, a co jakiś czas także napraw i remontów. A przecież jeszcze trzeba się wyżywić, ubrać i zapłacić za ewentualne leczenie. O higienie nie wspominając, bo aż nie wypada. Płatna jest również rozrywka oraz wiele form uczestnictwa w kulturze.

Jeden z wybitniejszych ekonomistów świata skwitował to słowami: nie ma darmowych obiadów. Bo nawet jeśli ktoś poczęstuje Cię posiłkiem, to za jego zakup lub przygotowanie musiał zapłacić. A jeżeli nawet ów częstujący półprodukty dostał gratis, to i tak ktoś w łańcuchu dostaw płaci za zebrane z sadów warzywa i owoce, wytworzone mięso i przetworzone zboże. Dlatego wypadałoby, aby poczęstowana osoba w jakiś sposób zrewanżowała się darczyńcy. Jeśli ktoś decyduje się na pracę za darmo, to de facto ktoś inny (rodzina, przyjaciele, państwo, pozostali obywatele) tę osobę musi utrzymywać.

Za wykonaną pracę warto domagać się wynagrodzenia (inna kwestia, że zapłata może nastąpić w naturze, vide handel wymienny), bo nawet chłopi budujący piramidy byli za swój trud wynagradzani przez faraona. Ci, którzy dobrowolnie rezygnują z zapłaty psują rynek pracy, bowiem przyzwyczajają pracodawców do sięgania po darmowe zasoby ludzkie. Stąd później setki ofert nieodpłatnych staży i praktyk.

Bo chcemy się dzielić z innymi

Oczywiście nikt rozsądny nie zabroni innym udziału w wolontariacie, ale tak naprawdę nawet działania podejmowane z potrzeby serca, rzadko kiedy są bezinteresowne. Jeżeli ktoś udziela się społecznie, to lepiej byłoby, aby w swoim CV uczciwie to przedstawił, dając potencjalnemu pracodawcy czytelny sygnał: „moje zaangażowanie się w przedsięwzięcia non-profit wynikało z nieudanych prób znalezienia normalnej, płatnej pracy w preferowanym zawodzie lub branży”. Inne postawienie sprawy może skutkować myśleniem rekrutującego: „skoro ten kandydat nie został przez nikogo przyjęty, to musiały istnieć jakieś tego powody np. niskie kompetencje, deficyt umiejętności społecznych itp.”)

W przypadku osób dopiero co wchodzących na rynek pracy krótka darmowa praktyka lub staż są do przyjęcia, o ile faktycznie dzięki nim taki ktoś nauczy się czegoś konkretnego. Natomiast w dłuższej perspektywie czasowej pracę za darmo należy wykluczyć, bo nie pozwala myśleć o rzeczach ważniejszych: założeniu rodziny i staraniach się o dziecko. Przejawiane przez ludzi powołanie do rodzicielstwa łączy w sobie wiele potrzeb. Wbrew opiniom niektórych, to nie przeciwdziałanie kryzysowi demograficznemu ani spełnienie oczekiwań „starszyzny rodzinnej” są tu najważniejsze.

Bo chcemy, by nas szanowano

Kolejny argument brzmi: bo jak coś jest za darmo, to ludzie tego nie szanują. Dobitnie to pokazały badania przeprowadzone w pustynnych rejonach Afryki, do których trafiała międzynarodowa pomoc humanitarna. Część kontyngentów żywnościowych – jak się okazało – była marnotrawiona. Skrajnie biedni ludzie zaspokoiwszy głód i pragnienie, z czasem przestawali szanować coś, co otrzymywali zupełnie za darmo. Podobnie jest z tymi, którzy korzystają z efektów cudzej pracy, za którą nie muszą płacić. Regułą jest, że takiego stażystę nie pyta się o zdanie i często pomija przy ogłaszaniu listy tych, którzy wnieśli swój wkład w dany projekt. Przeważnie musi on od swych przełożonych dopraszać się o  rzetelny feedback lub o indywidualne, niesztampowe referencje.

Bo chcemy być niezależni

Wszyscy mamy jakieś zobowiązania, za które musimy płacić. Owszem docierają nad Wisłę koncepcje opatrzone szyldem „freeconomy”, rozwija się freeganizm i pojawiają się squaty, ale skala tych zjawisk jest marginalna, a ich charakter raczej przypomina formę eksperymentu społecznego. Przeważnie są wyrazem buntu przeciw powszechnemu konsumeryzmowi i skrajnie materialistycznemu podejściu do pieniędzy. A w rękach młodzieży sięgającej po takie środki ekspresji zdają się być swoistym tworzywem do formowania kontrkulturowej awangardy.

Dla większości z nas istotna jest satysfakcja finansowa, będąca znakomitym i trwałym świadectwem pracowitości, zaradności i przedsiębiorczości. To dzięki uzyskiwaniu wynagrodzenia za pracę możemy budować swoją niezależność finansową oraz bezpieczeństwo ekonomiczne. I to pensja sprawia, że stać nas na dodatkowe kursy, szkolenia i realizację swoich marzeń.

Bo chcemy przyciągać do siebie innych

Ostatni argument dla odmiany będzie krótki i oparty na czymś, co u tego autora niepodobne – na emocjach mianowicie. Choć niżej podpisany osobiście tego poglądu nie podziela, to jednak nie sposób zakwestionować istnienia tysięcy innych młodych ludzi, którzy stwierdzają, że pieniądze są po prostu… sexy. O zgrozo! O tempora, o mores! Ich posiadanie w znacznych ilościach wpływa pozytywnie na atrakcyjność, a ich brak raczej zniechęca niż przyciąga potencjalną partnerkę lub partnera. A spośród różnych źródeł zarobkowania, wciąż najbardziej rozpowszechnionym i najlepiej ocenianym przez otoczenie jest legalna praca.

Dodaj komentarz