Masz genialny pomysł na to, jak macie działać. Ty i Twój zespół. Wizja, kamienie milowe, kolejne etapy… wszystko gotowe. Zaczynasz wcielać go w życie… I nie wszystko działa jak trzeba. Czemu? To dokładnie zobaczysz dzięki odcinkowi polskiej edycji MasterChefa.
Jak założenia nie sprawdzają się w praktyce…
Moi znajomi prowadzili kiedyś szkolenie z prowadzenia efektywnych spotkań. Plan był prosty, na początku dają uczestnikom problem do rozwiązania i czas na wykonanie zadania, potem uczestnicy poznają tricki efektywnej dyskusji i narzędzia ułatwiające podejmowanie decyzji, by pod koniec warsztatu wypróbować je w zadaniu podobnym do tego z początku. Założenie, oczywiście, by z tymi narzędziami poszło im sprawniej i szybciej.
A jak to wyszło w praktyce? Pierwsze zadanie nie sprawiło zupełnie problemu, uczestnicy spokojnie wyrobili się w czasie i podjęli szybko i jednogłośnie decyzje. Gorzej wyszło to finałowe, zamiast decyzji była wielka i burzliwa dyskusja, która nie tylko się przeciągnęła, ale musiała zostać ucięta… Czyżby narzędzia nie były użyteczne?
Wszystkiemu „winien” proces grupowy
Warto poznać ten termin bliżej, bo proces grupowy ma ogromny wpływ na to, co dzieje się w zespole. I dzięki niemu, finalnie pracuje nam się ze sobą lepiej, tak, że aż żal się rozstawać. Jednak zanim dojdziemy do tego etapu musimy przejść przez inne, które potrafią przynieść burze.
Jeśli jesteś spragniony historii, autorów i dat zapraszam do Wikipedii. Poniżej znajdziesz opis tego procesu w pigułce i to z wykorzystaniem MasterChefa!
Ostatnio mój znajomy zwrócił mi uwagę, że ten (5) odcinek doskonale pokazuje jak proces grupowy wygląda w praktyce. Po spotkaniu z nim, włączyłam więc komputer i szybko obejrzałam po raz drugi, by przyznać mu rację. Zachęcam do włączenia i zaczynamy!
Forming czyli zawiązanie się grupy.
Od tego zaczynamy. Trzeba zebrać swój skład. Czasem mamy więcej szczęścia i możemy sami dokonać wyboru jak drużyna niebieskich, a czasem jak czerwoni po prostu, musimy ze sobą pracować. Czerwonym będziemy się przypatrywać trochę dokładniej.Tutaj podejmowane są też pierwsze decyzje, na które raczej się zgadzamy, nawet gdy nie są naszym zdaniem właściwe. Możemy więc zostać szefem (tak jak Basia), bo niezadowoleni nie wyrazili sprzeciwu. Nikt nie chce wchodzić sobie w drogę, ma być bezpiecznie i miło (teraz już wiesz dlaczego pierwsze ćwiczenie na szkoleniu, o którym pisałam na początku poszło tak rewelacyjnie). Zakupy odbywają się w atmosferze rywalizacji z drugą drużyną, bierzemy jak najwięcej, żeby dla drugich już nie wystarczyło.
Storming czyli intensywnie zaczynamy pracę.
Po pierwszych entuzjastycznych chwilach ( popatrz jak niebiescy cieszyli się, że będą pracować razem), dochodzi do pierwszych zgrzytów. Zakupy w spiżarni zostały już zrobione, czas zacząć działać. I choć menu i potrawy są wybrane, a kucharze znają przepisy, dochodzi do nieporozumień. Krzyki, brak dobrej organizacji, powodują chaos. Nasza liderka, Basia nie do końca panuje nad swoją drużyną. Wchodzą sobie w drogę, sprzeczają, patrzą na ręce, przez co tracą czas i nerwy.
Norming, czyli nowe zasady.
Basia dostała reprymendę od Magdy Gessler i trochę się uspokoiła. Jej mniejsze zdenerwowanie zadziałało na zespół, nerwy puściły i zaczęła się prawdziwa praca! Co więcej, nasza szefowa faktycznie zaczęła działać jak szef! Chwali, sprawdza, ale nie stoi nad członkami swojego zespołu, dając im przestrzeń do pracy. I te nowe, bardziej sprzyjające warunki pozwalają na efektywniejszą pracę.
Performing, czyli praca na najwyższych obrotach.
Konflikty u czerwonych przełożyły się na szybsze działanie i dotarcie się tego zespołu. Niebiescy choć przeszli przez to gotowanie mniej burzliwie, nie byli tak gotowi. Ich pulpety ciągle dochodziły, a ziemniaki okazały się niedogotowane. Tak, to nie żart. Duża burza, ułatwia efektywniejszą pracę, wystarczy by rozpoczęła i skończyła się dość wcześnie ( na szkoleniu, o którym pisałam wcześniej zabrakło czasu na ten etap, a zadanie finałowe było wykonywane w okresie burz i konfliktów). Performing, to tak naprawdę etap w którym dopiero zaczynamy pracować! Wcześniej po prostu formujemy się jako zespół.
Mourning, czyli finał i koniec.
Rozdajemy żołnierzom potrawy i czekamy niecierpliwie na ocenę. Zbieramy opinię o naszej pracy, możemy odsapnąć, przybić sobie piątkę, podziękować za dobrą współpracę. I niezależnie czy wygraliśmy czy nie, powinniśmy świętować to, że udało nam się razem pracować! Ten moment podziękowania i celebracji ważny jest dla wszystkich członków, potrzebujemy go, by naturalnie zakończyć współpracę. Nawet gdy nie wszystko poszło jak należy. Potem, każdy może iść w swoją stronę, zacząć gotować indywidualnie lub jako członek innego zespołu.
Co z tego możesz wziąć dla siebie?
Czerwoni wygrali… bo przeszli przez burzę i zaczęli pracować na wyższych obrotach. Niebiescy, mimo, że zostali nazwani zwycięskim teamem już na początku nie poradzili sobie z zadaniem. Tak naprawdę sukcesem każdego zespołu jest storming, etap, w którym poznajemy siebie nawzajem, pozwalamy sobie na udzielenie informacji zwrotnej, pokazanie kim jesteśmy. Potem, gdy weźmiemy pod uwagę naszą tożsamość i ustalimy zasady pracy z nią spójne, będziemy mogli „naprawdę” pracować, wykorzystując potencjał zespołu.
Forming, gdy zaczynamy i ostrożnie przedstawiamy siebie, a także bacznie obserwujemy innych, storming, podczas którego pokazujemy swoje prawdziwe oblicze i zaczynamy walczyć o swoje, norming, który wycisza i ustala nowe zasady, w końcu performing w którym działamy na 100% i mourning moment na celebrację i pożegnanie.
Wszystkie te procesy mogą zajść gdy rozpoczynamy pracę ze swoim zespołem. Oczywiście nie muszą, być może będziemy wspólnie tylko 15 min. Być może nie znajdziemy czasu by ustalić wspólne zasady i nasza praca zakończy się konfliktem…
Bo tak naprawdę, zaczynamy pracować dopiero wtedy, gdy się dotrzemy! I o tym warto pamiętać, by w swoich zespołach znaleźć czas na poznanie, przejście przez burze i ustalenie wspólnych zasad. Dzięki temu, zwiększymy efektywność pracy, a także jej komfort.
A czego jeszcze oprócz wymyślnych dań możemy nauczyć się z MasterChefa?